Mój nowy blog : 3
DREAMS OF MY LIFE
Tylko to co ważne...
Translate
niedziela, 19 maja 2013
niedziela, 10 marca 2013
Być może robiąc to popełniałam błąd, ale przecież emocje chyba zawsze biorą górę. - Co robisz usłyszałam.
Uciekam, odchodzę, ginę, wrzeszczę, umieram, zmieniam się. - Nic. - Powiedziałam zapinają widocznie przeciążoną od zawartości czerwoną walizkę.
- Przecież widzę, że się pakujesz. - Powiedział Staś zbliżając się do mnie. - Gdzie wyjeżdżasz ?
- Jak najdalej stąd. - Powiedziałam przez zęby, powstrzymując łzy.
- To przez niego, tak. - Powiedział brat z rosnąca oczach wściekłością. - Powiedz, to o niego chodzi ?
Tak, to przez niego, to wszystko, to, że muszę uciekać przed życiem, zostawić pustkę, to on sprawił, że zrozumiałam jaki popełniłam błąd. - Nie, muszę dorosnąć. Podniosłam walizkę i ruszyłam do wyjścia . - Przepraszam. - Powiedziałam mijając brata.
- Zabije go ! - Wrzasnął Staś. - Znajdę i zabije.
Uciekam, odchodzę, ginę, wrzeszczę, umieram, zmieniam się. - Nic. - Powiedziałam zapinają widocznie przeciążoną od zawartości czerwoną walizkę.
- Przecież widzę, że się pakujesz. - Powiedział Staś zbliżając się do mnie. - Gdzie wyjeżdżasz ?
- Jak najdalej stąd. - Powiedziałam przez zęby, powstrzymując łzy.
- To przez niego, tak. - Powiedział brat z rosnąca oczach wściekłością. - Powiedz, to o niego chodzi ?
Tak, to przez niego, to wszystko, to, że muszę uciekać przed życiem, zostawić pustkę, to on sprawił, że zrozumiałam jaki popełniłam błąd. - Nie, muszę dorosnąć. Podniosłam walizkę i ruszyłam do wyjścia . - Przepraszam. - Powiedziałam mijając brata.
- Zabije go ! - Wrzasnął Staś. - Znajdę i zabije.
************************
- Jeden bilet na najbliższy lot do Los Angeles. - Powiedziałam opierając się o okrągły blat.
niedziela, 17 lutego 2013
A więc jest pierwsza część, co prawda krótka i tajemnicza, ale teraz tak właśnie będą wyglądały moje opowiadania. Komentarze bardzo mile widziane :)
Wiedziałam, że to już koniec. Machałam wszystkim plując sobie w twarz. Ale tak to już bywa - idola.
Ten romans był dziki, ten romans był zły, za mało romantyki w romansie było tym. - Zatrzymałam się, połykając łzy zmieszane z deszczem. Zrozumiałam wreszcie, że jestem odłamkiem szklanego zamku, niezauważalnym dla codzienności. Stałam po lampą na środku miasta rycząc jak dziecko, szczerze mówiąc wyglądałam jak naćpana idiotka. Jeszcze większa ironia. Czas na dojrzalsze tematy - Mówiłam do siebie w myślach. Czekałam, aż on przybiegnie by mnie przytulić i powie, że wszystko teraz będzie dobrze, ale on nie przybiegł. Tak, witaj prawdziwe życie. Tylko, że tym razem nie prawdziwe życie z okładki czy z serialu tylko życie z poezji, życie z życia myślicieli życie z życia. Tak teraz czas na mnie teraz to ja rozdaję karty. Więc przygotuj się życie, bo nadchodzę ! - Zamiast płakać wybuchłam śmiechem.
Wiedziałam, że to już koniec. Machałam wszystkim plując sobie w twarz. Ale tak to już bywa - idola.
Ten romans był dziki, ten romans był zły, za mało romantyki w romansie było tym. - Zatrzymałam się, połykając łzy zmieszane z deszczem. Zrozumiałam wreszcie, że jestem odłamkiem szklanego zamku, niezauważalnym dla codzienności. Stałam po lampą na środku miasta rycząc jak dziecko, szczerze mówiąc wyglądałam jak naćpana idiotka. Jeszcze większa ironia. Czas na dojrzalsze tematy - Mówiłam do siebie w myślach. Czekałam, aż on przybiegnie by mnie przytulić i powie, że wszystko teraz będzie dobrze, ale on nie przybiegł. Tak, witaj prawdziwe życie. Tylko, że tym razem nie prawdziwe życie z okładki czy z serialu tylko życie z poezji, życie z życia myślicieli życie z życia. Tak teraz czas na mnie teraz to ja rozdaję karty. Więc przygotuj się życie, bo nadchodzę ! - Zamiast płakać wybuchłam śmiechem.
niedziela, 27 stycznia 2013
Wiem, wiem miałobyć prowadzone jedno opowiadanie, ale skończyłam z fantazy i oto nowy wymiar moich opowiadań, jak chcecie żebym przedstawiła wam postacie nowego opwiadania to piszcie w komentarzach :)
Epilog
Najbardziej boli mnie to, że go przymnie nie ma. A raczej to, że nigdy go tu nie było. Ironia. Ból. Zbędne myśli. Zawzięte poszukiwania go w innych mężczyznach. Głuchy krzyk. Nieczułe uczucie. Brak wszystkiego czym był, a najbardziej brak jego. Strach przed tym, że kiedyś w ogóle mogłam go mieć. Ciągłe dążenie do perfekcji, która nie istnieje. Zakrywanie prawdziwej siebie pod modnymi ciuchami. Zakrywanie sowich uczuć, oddając się popularnym ciałom. Strach przed uwolnieniem się, dlatego była taka jak inne, pusta, obojętna, zachłanna. Bałam się być inna, a raczej do tego przyznać, ale on z czasem sprawił, że nie miałam wyboru i straciłam wszystko, co było niczym. A wiesz co mnie najbardziej boli, to, że on wcale nie był mi potrzebny, oni wszyscy byli zbędni. To nie było uczucie, tu nie chodziło o nich.. tu chodziło o mnie. Starałam się wierzyć, że istnieje wytłumaczenie, ale życie z punktu obserwatora, przekonało mnie, że bóg nie istnieje. A życie to gówno, a miłość to blady banknot, który istnieje tylko w Amerykańskich filmach o zbuntowanych rockmenach. Świat dąży w jedną stronę nie zważając na przeszkody, a ja dążę w inną. Być może był to bunt, może szukałam siebie albo sprawdzałam świat, a może była to tylko śmierć.x
piątek, 28 grudnia 2012
wtorek, 25 grudnia 2012
" Amy " 3
- Musimy porozmawiać. - Tata spojrzała na mnie błagalnym wzrokiem .- No zauważyłam . - Odwzajemniłam jego spojrzenie. - Ale najpierw powiesz mi co on tutaj robi !
- Nie krzycz, ok - Powiedział miłym głosem Nick. - Zaraz ci wszystko wyjaśnię.
- Ty, a co ty masz do tego ?
- Dużo. - Zbliżył się do mnie niebezpiecznie. - Bardzo dużo
Momentalnie odsunęłam się od niego. Obleciał mnie znajomy strach, znajome uczucie. Kurde on mi kogoś przypominał, nagle przeszedł mnie dziwny zimny wewnętrzny wiatr. Nie on mi nikogo nie przypominał, on był kimś kogo dobrze znałam, ale kim. Tak ja go na pewno znałam, tylko skąd. I dlaczego dopiero teraz to zauważyłam. To było pokręcone, za bardzo, nawet jak dla mnie.
- April. - Zaczął Ojciec. - Ja wiem że to dla ciebie musi być trudne ale. - Podrapał się po głowie. - Nie jesteś taka jak wszyscy.
- Czekaj, czekaj. - Przerwałam mu. - Co.
- Istnieje inny świat.- Nick usiadł ciężko na krześle. - Świat magi i demonów
- Dobra, chcesz mi powiedzieć że jestem jak Harry Potter.
- Nie, to jest inny świat, dość podobny ale inny.
Nie to była już przesada.
- A ty do niego należysz. - Tata spojrzał na mnie. - Jesteś czarownicą.
- Harry Potter ? - Spojrzałam z wyrzutem na tatę.
- Nie. - Podszedł do mnie. - Nie kochanie, to bardziej skomplikowane. To jest trudne do zrozumienia nawet jak dla mnie, więc masz prawo nie kojarzyć żadnych faktów z przeszłości.
- Hola, hola. - Odsunęłam się. - Jakich faktów, jakiej przeszłości ?
- April...., słońce. - Schował twarz w dłonie. - Zrozumiesz.
Bum. Drzwi do ogrodu prawie wypały z futryny . Czarny kolor tu, czarny kolor tam. Coś co wpadło do domu przemieszczało się z prędkością światła. Raz stał obok taty, raz obok Nicka, a raz obok mnie. - Nie zdobędziesz jej ona należy do mnie. - Tata wrzeszczał tak głośno, że miała wrażenie iż stracę słuch. Czarna wizja przerodziła się w postać mężczyzny.
O Jezu.
To był ten mężczyzna z autobusu. Ten sam, czarne włosy, czarne oczy, dziary, kolczyk w uchu i te usta.
Mężczyzna złapał mnie w pasie i z całe siły przyciągnął do siebie. Chciała się wyrwać, ale mój opór okazał się nieistotny, on była za silny. Zamknęłam oczy. Poczułam wiatr, prędkość. Otworzyłam oczy. Tylko teraz widziałam czarny magazyn. Ja i on.
Tysiące wielkich i mnejejszych pudeł. Leżałam na podłodze. A on opierał się o małe okno kończąc jabułko. Musiałam przyznać był nawet ładny. Ale miał swój typ urody niegrzeczny chłopak.
Olśniło mnie.
- Co ja tutaj robię. - W natychmiastowym tępię podniosłam się z podłogi. - Co....
- Słońce. - Urwał mi. - Co tak agresywnie. Zaraz ci wszystko wyjaśnię, ale po co te krzyki, kochanie.
Byłam wkurzona, a zarazem przestraszona, moje nogi była jak galareta. Nie mogłam pojąć co tutaj robiłam, tego co stało się w domu tego co mówił tata i w ogóle Nick, ten mężczyzna z autobusy. Oni wszyscy byli podobni coś ich ze sobą łączyło coś dużego, ale ja nie myślałam racjonalnie, to było za dużo, za dużo nawet jak dla mnie. - Jak ty się nazywasz ? - Starałam nie patrzeć mu w oczy.
- Amy, skarbie. - Uśmiechnął się zawadiacko i wyrzucił ogryzek na podłogę. - Nie długo wszystko sobie przypomnisz, nie martw się to kwestia dwóch ewentualnie trzech tygodni.
- Co, co i co. Co ty do mnie mówisz, co to w ogóle jest ? - Mój głos był tak ciężki jak nigdy. - Jezus Maria co to za gówno jest co to w ogóle....
- Cii...... - Przerwał mi przykładając palec do moich ust. - Słońce, nie poć się tak.
Nie to było już maximum. - Nie ja wychodzę.
Amy złapał mnie za rękę. - April, wiem że chcesz poznać prawdę. - Teraz jego głos brzmiał poważnie, naprawdę, a czarne oczy onieśmieliły by nawet noc.
- Dobrze. - Nie wiedząc dlaczego poddałam mu się, on mnie przyciągał, on mnie pociągał choć znałam go zaledwie pół godziny.
piątek, 21 grudnia 2012
" Tato skąd wy się znacie." 2
Spojrzałam na zaparowaną szybę autobusu, zastanawiając się co dalej. Pewne było życie, ale życie bez sensu. Nie miałam pojęcia gdzie jechać. Do domu, a może, zresztą co mi tam. Założyłam skórzaną kurtkę z ćwierkami, po czym poprawiłam sznurówki w glanach.- Mogę. - Usłyszałam męski głos nad sobą.
- Tak. - Po czym się odwróciłam .
Przede mną stał wysoki mężczyzna w czarnych glanach, skórzanej kurtce i dziurawych spodniach. Usiadł obok mnie.
- Coś zemną nie tak ? - Spojrzał na mnie pytająco.
- Nie, nie sorry. - Odsunęłam się od niego. - Mam zły dzień.
- Ja też. - Uśmiechnął się krzywo.
- Ale mojego nie przebijesz. - Spojrzałam na niego. Miał taki radosny uśmiech. A oczy tak wielkie jakich dotąd nie widziałam. Był inny, taki przyjazny a za razem stanowczy.
Zauważył, że przyglądam mu się od dłuższej chwili. Wykrzywił usta na znak zdziwienia.
- O co ci chodzi ? - Spytałam unikając jego oczu.
- Wow. - Zaśmiał się. - Czy ja naprawdę mam coś na twarzy.
- Nie. O patrz muszę już wysiadać. - Autobus zatrzymał się naprzeciwko mojego domu.
- Zobaczymy się jeszcze ?
- Nie raczej nie.
Wysiadłam. Spojrzałam na werandę. Leżał tam list. Podniosłam go. Biała koperta miała tak aromatyczny zapach ja wazon róż. Delikatnie otworzyłam kopertę.
Śmierć jest bliżej niż myślisz.
Niedługo dowiesz się kto.
Dobra to było przerażające, ale nie mogłam wpaść w panikę. Panika co prawda była w moim stylu ale bez przesady. Mogłam założyć się, że jakieś nakręcone dzieciaki chciały jakoś się zabawić, a raczej czyimś kosztem. Moim kosztem. Kosztem mojej zrytej psychiki.
Otworzyłam wielkie frontowe drzwi i uderzyła mnie woń pieczonego mięsa. Rzuciłam torbę na podłogę i minęłam ciągnący się w nieskończoność przedpokój.
- Tato. - Zawołałam mijając framugę.
- Chodź tu na chwile.
Podeszłam do niego bliżej i zobaczyłam go siedział na krześle. Taki sam jak w szkole. Z takim samym zadziornym wyrazem twarzy jak wcześniej. Tak samo przyjemnie pachniał. Jego oczy miały taki sam piękny szkarłatny odcień. A usta ten sam blado różowy kolor.
- Co on tutaj robi ? - Spojrzałam na tatę wzrokiem podtytułem " Czegoś mi nie mówisz". - Tato skąd wy się znacie.
Subskrybuj:
Posty (Atom)