Translate

sobota, 1 grudnia 2012

Trzecia część : )
     Warszawa.19. październik. 22
Drogi Pamiętniku !
Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść 
Niepokonanym 
Wśród tandety lśniąc jak diament 
Być zagadką, ktorej nikt 
Nie zdąży zgadnąć nim minie czas

To znowu ja. Kurde, wszystko wróciło. Wszystko, nawet nie wiesz jak to boli. On też wrócił wrócił z każdą nocą. Staram się go unikać lecz nie potrafię.
Pamiętam jak wtedy odwiózł mnie do domu. Jak dał mi swój numer i powiedział że mogę dzwonić kiedy chcę. Wierzyłam   mu.
Wróciłam do domu to była chyba dziesiąta wieczorem. Mieszkałam na strzeżonym osiedlu. 
Moja matka była osobą dziwną. Nienawidziłam jej tak bardzo mocno. Jej imię Anna wzbudzało w moich uszach obrzydzenie. Urodziła mnie jak miała siedemnaście lat. Mój ojciec zginął przed moim narodzinami. Wszyscy ludzie w naszym miasteczku, uważali ją za idealną matkę. Robiła dobre wrażenie. To ja byłam jej kulą u nogi. To ja jak sama kiedyś powiedziała zniszczyłam jej życie. To bolało pozorne szczęście, pozorna radość. 
Z niechęcią przekroczyłam próg mojego domu. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Moja matka i sąsiad z  góry.  Matka siedziała mu na kolanach. Nie zwrócili na mnie uwagi olali mnie. 
Sąsiad nazywał się Stefan, z tego co wiedziałam. Miał syna który miał dwadzieścia lat i przyrodnią córkę która też miał 19 lat. Eliza, jego przyrodnia córka mieszkała w poznaniu wyjechała na studia. Za to syn, kurde jaki on był ładny, pamiętam jak wszystkie moje koleżanki się w nim podkochiwały. Ale ja nie wiem dlaczego nigdy nie czułam do niego nic specjalnego, miał na imię Kuba.
Spojrzałam na nich poirytowana po czym krzyknęłam :
- Hello, ja tu jestem !
Matka, jak gdyby nigdy nic wstała z kolan Stefana i podeszła do mnie.
- O co ci do cholery  chodzi?! - Krzyknęła.
- O to! - Wskazałam na mężczyznę. - O to mi do cholery chodzi!
- Nie nie będziesz mi gówniaro w domu przeklinała. - Wrzasnęła - Wynoś się!
- Dobrze!
Wzięłam torbę i wyszłam. Weszłam piętro do góry zapukałam pod dwunastkę. Otworzył Kuba. Spojrzał się na mnie pytająco.
- Nie pytaj.
- Stefan I Anka ? - Spytał. - Po czym nie nie powiedział tylko otworzył drzwi.
Podał mi butelkę wina. Rozwaliłam się na jego czerwonej sofie. Napiłam się, podałam mu butelkę po czym on zrobił to samo.
- Życie to gówno. - Powiedział. - Wiesz jak on mnie wkurza. Gdyby nie te cholerne studia już dawno bym z nim nie mieszkał. Gościu na totalnie wszystko mi żydzi.
- Weź, to zamień się zemną. Moja matka to jakaś kara. Ja w tamtym życiu byłam chyba Hitlerem. Nie wiem dlaczego ktoś aż tak mnie każe. - Wyżaliłam się. - Daj to wino.
Nie zdawałam sobie sprawy jak on bardzo mi pomagał. Jaką był dla mnie podpórką.
- Kuba, mam prośbę.
- Słucham ciebie.
- Nauczyłbyś mnie jeździć na motorze .
- Co..
-Proszę 
-Zastanowię się...
Przez jakieś półgodziny śmialiśmy się z naszego życia. Po czym zasnęliśmy.
On był tak ładny miał brązowe kręcone włosy, był wysoki i umięśniony. Był po prostu typowym skatem.

Rano.... obudziły nas drzwi. W pewnej chwili  w drzwiach stanęła dziewczyna Kuby Angelika. Spojrzała się na nas z niedowierzaniem. Może jednym  z powodów ów zachowania był fakt iż leżałam na chłopaku przykryta kocem. Sytuacja wyglądała jednoznacznie. Kuba i ja spojrzeliśmy się na siebie po czym szybko wstaliśmy. Kuba pobiegł za dziewczyną. A ja zostałam tam sama, było mi na prawdę wstyd, ale cóż ja nie złego nie zrobiłam.
Maja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz